Koszyk zakupów

Brak produktów w koszyku.

Od Hipoterapii do Tatuażu: Magia Wszechstronności Aleksandry Chrząszcz

Aleksandra Chrząszcz to współczesna kobieta renesansu. Silna, z niezwykle barwną osobowością, indywidualistka z wyczuciem dobrego smaku i estetyki oraz ogromnym zamiłowaniem do świata natury.

Wyjątkowo utalentowana tatuatorka oraz założycielka pierwszej w Polsce Szkoły Tatuażu Omnia, z dyplomem zootechnika. Życiową pasją Aleksandry są zwierzęta, a zwłaszcza konie. Jeździectwo uprawia od piątego roku życia, jest dyplomowaną hipoterapeutką i technikiem weterynarii.

W wolnym czasie można ją spotkać przy sztalugach, ponieważ uwielbia malować, a ostatnio próbuje swoich sił za sterami małego samolotu. Według Aleksandry, najważniejszą rzeczą jest przeżyć życie w pełni i realizować swoje pasje.

Co skłoniło Cię do zainteresowania się sztuką tatuażu?

Od dzieciństwa byłam bardzo kreatywna. Rysowałam, tworzyłam, malowałam i interesowałam się historią malarstwa. To właśnie te aktywności napędzały mnie najbardziej. Już wtedy miałam pewność, że moje życie będzie związane ze sztuką, choć nie byłam do końca pewna, w jakim kierunku pójdę. Wszystko zmieniło się, gdy w wieku 23 lat spotkałam w Łodzi tatuatora, który zafascynował mnie swoim talentem, artystyczną duszą i pomysłami. I tak się właśnie zaczęło. Odkryłam nowy świat, zobaczyłam, jak to wszystko wygląda. Zdecydowałam się spróbować i od tego momentu tatuowanie zawsze mi towarzyszy.

Czy pamiętasz swój pierwszy tatuaż?

Myślę, że tego się nie zapomina. Towarzyszyło temu tyle emocji, stresu i przygotowań, że jego wykonanie na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Były to dość mocno realistyczne dwa czarne pióra, które miały ukryć mały nieudany tatuaż na przedramieniu u klientki. Z tego, co wiem, nadal go nosi i jej się podoba. Wygląda na to, że eksperyment się udał.

Co jest dla Ciebie największym źródłem inspiracji?

Zawsze podkreślam, że moimi głównymi źródłami inspiracji są klienci oraz moi kursanci, ponieważ to oni przynoszą swoje pomysły. To ich wizje wymagają ode mnie stworzenia spójnej całości, która będzie odzwierciedleniem ich osobowości. Nawet jeśli nie znam ich wcześniej, muszę złapać wspólny język i zrozumieć ich potrzeby. Poza klientami, klasycznie, inspirują mnie sztuka, natura, inni artyści i tatuatorzy.

Co skłoniło Cię do otwarcia pierwszej w Polsce Szkoły Tatuażu Omnia i prowadzenia szkoleń?

Nasz salon w Łodzi cieszył się ogromnym powodzeniem, a z czasem zaczęli do nas przyjeżdżać klienci z całej Polski. Niektórzy z nich wracali tylko po to, żeby porozmawiać lub podpatrywać naszą pracę. Często wtedy słyszałam pytanie: „Ola, czemu jeszcze nie szkolisz?”. Razem z moim przyjacielem tatuatorem, z którym wspólnie prowadziliśmy salon, postanowiliśmy spróbować. Tak oto w 2008 roku zarejestrowaliśmy pierwszą w Polsce Szkołę Tatuażu Omnia.

Byliście więc pionierami i przecieraliście drogę dla innych tatuatorów w branży. Jakie były Wasze początki?

Z jednej strony był to dobry moment na założenie szkoły, ponieważ zaczęły prężnie działać dofinansowania i refundacje na szkolenia dla osób bezrobotnych. Jako pierwsza w Polsce uzyskałam wpis do rejestru instytucji szkoleniowych, aby móc przyjmować takich kursantów, kształcić ich i dać im szansę na otworzenie własnego biznesu. Dla tych ludzi była to szansa na nowe życie. Niektórzy okazali się bardzo zdolnymi tatuatorami, prowadzącymi do dziś swoje salony.

Z drugiej jednak strony, otwarcie szkoły było dla nas nie lada wyzwaniem. Brakowało sprzętu, maszynki projektowaliśmy sami, podzespoły wycinał nam pan, który w Łodzi był współtwórcą muzycznych instrumentów metalowych. Na specjalnych ploterach wycinano zaprojektowane przez nas podzespoły maszynek cewkowych. Cewki nawijaliśmy sami. Sami lutowaliśmy igły, które były nam i kursantom potrzebne do pracy. W pierwszym dniu szkolenia kursanci sami tworzyli sobie narzędzia, lutowali igły, składali maszynki, którymi przez kolejne dni uczyli się tatuażu. Łatwo nie było, ale dzięki temu każdy uczył się rzemiosła od tzw. „podszewki”. W 2010 roku mój partner biznesowy wyjechał za granicę. Od tego czasu sama prowadziłam salon oraz zajmowałam się szkoleniami.

Co w szkoleniach nowych, młodych tatuatorów sprawia Ci największą satysfakcję?

Ogromną radość sprawia mi obserwowanie kursantów, którzy nigdy wcześniej nie trzymali w ręku maszynki do tatuażu, a po trzech lub czterech dniach szkolenia radzą sobie świetnie. Obserwuję w tych momentach rodzące się talenty. Chyba to najbardziej uwielbiam w tej pracy. Z radością obserwuję również młodych ludzi, którzy po szkoleniu wracają do domu i po kilku dniach przesyłają nam wybitne prace. Moim zdaniem nie można wykonywać tego zawodu bez pasji i talentu, ponieważ bez nich nie da się przenieść swojej wizji z kartki papieru na ludzkie ciało. W tej profesji nie ma przecież miejsca na pomyłki.


Jestem obecnie w takim punkcie w swoim życiu, że samo tatuowanie nie cieszy mnie już tak bardzo. W roku 2019 przeszłam bardzo skomplikowaną operację kręgosłupa, po której musiałam się nauczyć na nowo chodzić i na nowo uczyć się życia. Długotrwałe siedzenie w jednej pozycji przez 7-8 godzin, jak to bywa w mojej branży, jest dla mnie teraz bardzo obciążające. Prowadzenie szkoleń jest łagodniejszym wyborem dla mojego ciała.


Obecnie w moim studio pracuje ze mną Julia, niezwykle uzdolniona i wspaniała dziewczyna. Pięknie wykonuje tatuaże w naszym wspólnym stylu: dotshadingu. Jestem bardzo dumna z jej postępów – szybko się uczy, ma talent, świetnie sobie radzi, a klienci ją uwielbiają.

Jakie są Twoje marzenia i plany na przyszłość?

Prowadzenie studia tatuażu w Łasku jest ukoronowaniem mojej 16-letniej pasji. Chciałabym wyszkolić jeszcze paru młodych, utalentowanych tatuatorów i stworzyć silny zespół, tak aby salon prężnie się rozwijał. Z wykształcenia jestem również technikiem weterynarii, chciałabym nadal poświęcać mój wolny czas zajmowaniu się potrzebującym zwierzętom. Obok mojego zamiłowania do jazdy konnej, moją pasją od dawna było lotnictwo i ostatnio udało mi się spełnić marzenie o przejęciu steru samolotu. Uczucie szczęścia i spełnienia, które towarzyszą mi podczas latania, są nie do opisania. Moim marzeniem jest wrócić do malowania i spędzić więcej czasu przy sztalugach. Jestem dobrej myśli, że w tym roku uda mi się to zrealizować bo zawsze głęboko wierzyłam, że jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz również tego dokonać.

Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Autor: Magdalena Smielewski